Dlaczego smartfony nie są takie złe i po co w ogóle rehabilitacja w przedszkolu? Pytamy Michała Przybylaka, rehabilitanta w Przedszkolu Integracyjnym „Bratek”
– To może być pytanie, którego nie lubisz: Po co w ogóle potrzeba rehabilitacji w przedszkolu?
– Hehe… Najprostsze pytania są najtrudniejsze… Ale spróbuję tak: kiedyś dzieci siedziały z głowami w piaskownicach i z tyłkami na trzepakach, całymi dniami w ruchu, na podwórku. A teraz? Gdzie dzieci mają się nauczyć poruszać? Przed smartfonem albo przed telewizorem patrząc w setny kanał z bajkami na okrągło? Kiedyś bajka trwała 5 minut i dzieci wracały na dwór. Teraz dziecko prędzej wie co to jest McDonald ’s niż piaskownica…
– Kiedy rodzicom powinna się zapalać czerwona lampka sygnalizująca, że powinni rozejrzeć się za dobrym rehabilitantem dla dziecka?
– Kiedy dziecko jest na przykład w wieku, w którym powinno już chodzić, a nie chodzi. Kiedy jego rówieśnicy biegają, a ono dopiero raczkuje. Tylko to też nie zawsze jest regułą – bo może to rówieśnik rozwija się szybciej?
Ważne są opinie lekarzy pediatrów. Tak zwanych bilansów nie wymyślono złośliwie, aby gnębić dzieci i niepokoić rodziców. To wtedy zazwyczaj pojawiają się pierwsze sygnały, że z ruchowym rozwojem dziecka coś jest nie tak.
Ale pamiętajmy, że to rodzice są skarbnicą wiedzy. Ja z Borysem przebywam tylko kilka godzin tygodniowo, a jego rodzice są z nim przez całą dobę.
W grupie ryzyka są wcześniacy. Choć tu też nie ma zasady – często wcześniak też rozwija się prawidłowo. Nie ma czegoś takiego jak książkowy rozwój dziecka, każdy przypadek jest indywidulany. A tak naprawdę wczesne wspomaganie rozwoju przydałoby się każdemu dziecku.
No i uwaga na głupoty w internecie: nie można wierzyć wszystkiemu co się tam wyczyta lub zobaczy na youtube.
– Co Twoim zdaniem sprawia, że przedszkole integracyjne może być lepszym miejscem dla dzieci od zwykłego przedszkola?
– Jak mówił klasyk, są plusy dodatnie…. Zacznę więc od banału: wszyscy wiemy, że dziecko, które wymaga wsparcia lepiej się rozwija, kiedy równa w górę. A takie warunki ma w przedszkolu integracyjnym.
Może niedowiarków przekona taki przypadek, jaki miałem kiedyś w jednej z placówek: w klasie integracyjnej, gdzie byli sami biegacze była dziewczyna… na wózku. Ale to ona tam rządziła w dobrym tego słowa znaczeniu. Miała taką charyzmę, że zaszczytem było pchać jej wózek.
– Czy masz jakąś mądrość, którą chciałbyś przekazać wszystkim rodziców dzieci, które były lub są u Ciebie na zajęciach?
– Nie… Nie mam takiej sentencji, którą mógłbym rzucić jak z ambony… Nie ma dwóch takich samych dzieci i dwóch takich samych rodziców, każdy jest inny… Jednych trzeba tylko wspierać, na drugich czasami krzyczeć.
– A już liczyłem, że powiesz coś w stylu: porzućcie te smartfony i zostawcie dzieci na podwórku…
– …No nie. Smartfony też są ważne, nie popadajmy w jakieś skrajności. To jak z zakupami w niedzielę: jest grupa, która zawsze będzie za nimi tęsknić, bo mieli wybór. Rozumiem wiec rodziców – czasami smartfon, czy telewizor daje im po prostu chwilę od swojej pociechy odpocząć.